SteelSeries Rival 710 – recenzja myszki, która potrafi więcej

Po niecałych trzech latach od premiery ciepło przyjętego Rivala 700, firma SteelSeries zaprezentowała jego następcę. Na pierwszy rzut oka SteelSeries Rival 710 to urządzenie niemal identyczne, jednak krótkie spojrzenie w specyfikację ujawnia nowości.Steelseries Rival 710 recenzjaRival 710 to kolejna generacja myszy, która pozytywnie zaskoczyła graczy wbudowanym systemem wibracji oraz niewielkim ekranem OLED, na którym można wyświetlać zarówno statyczne, jak i dynamiczne grafiki. Te funkcje pozostały na swoim miejscu. Pierwszą nowością jest jeszcze lepszy sensor optyczny TrueMove 3 o rozdzielczości 12 000 DPI, który zastąpił skądinąd pracujący bez zarzutu sensor Avago 3360. Ogromną jego zaletą jest fakt, że w razie awarii można go bez problemu wymienić w domowym zaciszu na akcesoryjny sensor Pixart 9800.Steelseries Rival 710 recenzjaW zestawie z myszką w dalszym ciągu znajdują się dwa kabelki. Krótszy pozbawiony jest oplotu – dłuższy natomiast ma oplot. Ile znacie myszek przewodowych z systemem wymiennych kabli? Moim zdaniem to świetna sprawa – w końcu kable też potrafią się wycierać.Steelseries Rival 710 recenzjaErgonomiczna konstrukcja gryzonia została zachowana a liczba przycisków niezmieniona – wciąż jest ich 7. Myszka ze względu na swój wyprofilowany kształt dedykowana jest wyłącznie osobom praworęcznym. Świetnie leży na nim zarówno mała, jak i średniej wielkości dłoń. Uwaga: osoby o krótkich palcach mogą mieć problem z sięganiem do bliższego rolce przycisku po lewej stronie. Mogą, ale nie muszą – wszystko zależy od preferowanego chwytu. W chwycie palm grip bywa to kłopotliwe.Steelseries Rival 710 recenzjaPowierzchnia antypoślizgowa na lewym panelu myszy spełnia dobrze swoją funkcję, a specyficzna faktura sprawia, że spoczywający na niej kciuk nie poci się i jest dobrze wentylowany. Również wierzchni hydrofobowy materiał nie sprzyja nadmiernej potliwości i jest przyjemny w dotyku. Prawdę mówiąc nigdy nie korzystałam z wygodniejszej myszki – nawet 5-6 godzinne sesje w ulubionej grze nie były męczące dla mojego nadgarstka. Praca sensora nawet na taniej podkładce była zawsze wzorowa.Steelseries Rival 710 recenzjaParę kliknięć w lewy i prawy przycisk myszy zdradza kolejną z nowości. Nowe przełączniki o wytrzymałości szacowanej na ok. 60 milionów kliknięć mają nieco bardziej zaznaczony skok, ale siła niezbędna do ich aktywacji nie wzrosła zbyt mocno w stosunku do Rivala 700, którego użytkuję bez najmniejszej awarii po kilkanaście godzin dziennie już od… 3 lat. To pozwala przypuszczać, że Rival 710 będzie równie niezawodny.Steelseries Rival 710 recenzjaRival 710 podświetlony jest na logotypie SteelSeries umieszczonym w miejscu spoczywania nadgarstka oraz przy rolce myszy. Jest to oczywiście podświetlenie RGB, które można swobodnie konfigurować z poziomu oprogramowania SteelSeries Engine. Aplikacja jest minimalistyczna, schludna, czytelna i działa zawsze błyskawicznie. To własnie za jej pośrednictwem nagramy makra lub wgramy interesującą nas grafikę na wyświetlacz, bądź skomponujemy własną.Flagową funkcją Rivala 710 są wibracje. Tutaj w zasadzie nic nie zmieniło się od czasu testu Rivala 700. Przypominamy:
O ile ekran OLED wiele osób potraktuje jako „bajer”, to system wibracji jest już czynnikiem dającym niejednokrotnie BARDZO istotną przewagę nad przeciwnikiem. Pozwala on bowiem skupić swoje myśli w całości na strzelanu i nie przejmować się takimi kwestiami jak liczba nabojów w magazynku. Dlaczego?
Oprogramowanie SteelSeries pozwala na skonfigurowanie aż 13 rodzajów wibracji przekazywanych przez myszkę. Rzecz jasna ich aktywowanie uzależnić trzeba najpierw od zaistnienia odpowiednich warunków. Przykładowo: myszka powiadomi Was jednym rodzajem wibracji o tym, że w magazynku zostało Wam 50% amunicji, jeszcze innym, gdy zostanie 10%, a zupełnie odmiennym w sytuacji, w której w komorze magazynka tkwił będzie ostatni pocisk.Osobne kilka rodzajów wibracji przypiszecie do poziomu życia. I tak dalej… Jak sami widzicie, myszka Rival 710 pozwala zupełnie odwrócić myśli od wszelkich wskaźników ekranowych i skupić się w pełni na rozgrywce. Docenią to zwłaszcza osoby, które biorą rywalizację w grach online bardzo serio.
Drobnym mankamentem myszy może być dla niektórych możliwość zmiany rozdzielczości w locie „jedynie” w ramach dwóch ustawień. Prawdę mówiąc nigdy nie korzystam z tej funkcji, ale przypuszczam, że osoby oczekujące zwiększonej precyzji, na przykład podczas mierzenia z karabinu snajperskiego w grze, będą w zupełności usatysfakcjonowane taką liczbą ustawień.Steelseries Rival 710 recenzjaSteelSeries Rival 710 został wyceniony bardzo rozsądnie, podobnie jak jego poprzednik. Nie jest to oczywiście sprzęt rozdawany za półdarmo – technologia wibracji i dodatek w postaci wyświetlacza OLED muszą skutkować odpowiednią ceną. 349 złotych za SteelSeries Rivala 710 – patrząc na dużo droższe myszki o mniejszych możliwościach – nie jest kwotą wygórowaną. To jedna z najlepszych myszek dla graczy, dostępna w cenie typowej dla myszki ze „średniej” półki gamingowej. Z czystym sumieniem ją polecam.
 

Mocne strony:Słabe strony:
—-
– idealnie dopasowana do małej i średniej dłoni
– wygodna konstrukcja
– świetne wyważenie
– niezwykle precyzyjny sensor
– szalenie przydatny system wibracji
– wymienne kabelki (dwa w zestawie)
– dobre oprogramowanie SteelSeries Engine
– sensor jest wymienny
– wyświetlacz OLED jako „bajer”
– podświetlenie RGB
– atrakcyjna cena
– zmiana DPI klawiszem pomiędzy dwoma wartościami
– krawędzie ślizgaczy szybko zbierają kurz
– tylko dla praworęcznych

Steelseries Rival 710 recenzja